wtorek, 2 lipca 2013

nocne polakow przemieszczanie

Jakże miło jest mi stwierdzić, że tą notkę piszę będąc już po Polskiej stronie! Przyjechałam przedwczoraj by spędzić w naszym wspaniałym kraju dwa miesiące swoich wakacji.

Ciężko jest się tak od razu przestawić.
Znajomi śmieją się z akcentu, którego rzekomo nabrałam, piwo w barze po przeliczeniu kosztuje niecałe euro, na obiad zjeść można młode ziemniaczki z koperkiem i kefirem, sąsiadka na korytarzu, która nie widziała mnie 5 miesięcy informuje mnie, że w eko ziemniaki 99 groszy za kilogram, babcia martwi się cóż mi teraz ugotować na obiad, skoro nie kotleta... Toż to wszystko inne realia :)

Około dwa tygodnie temu, siedziałam sobie jeszcze we Francji, gdy od moich "polskich znajomych po obcej stronie" padła propozycja by zrobić grilla. Pomyślałam "o tak! wyzwanie podjęte, grill bez kiełbasy, czy karkówki!". Tylko czasu miałam baaaaardzo nie wiele. Wyskoczyłam szybko do sklepu po kilka składników i tak oto powstały szaszłyki wegetariańskie, z tofu marynowanym w oliwie, czosnku i curry, papryką, pieczarkami i cebulą. Palce lizać, naprawdę...


Wiele razy zastanawiałam się nad Tortillą. Ale nie chodzi mi tutaj o taki placek do którego Pani w budce z kebabem napcha mięsa, warzyw i sosu czosnkowego. Gdzieś kiedyś usłyszałam, że Tortilla, czytana z "J" zamiast "L", to taki hiszpański omlet z ziemniakami. Ale nie bardzo mi się uśmiechało smażyć ten omlet na patelni, bo ani ja nie lubię smażonych rzeczy ani Marcel i Enide. Postanowiłam więc upiec go w piekarniku. 

składniki:
4 jajka
łyżka śmietany
ok 3 ziemniaki
pół papryki
dwie łyżki stołowe pokrojonego w kostkę sera Mimolette (lub zwykłego żółtego sera)
łyżka stołowa pokrojonego w kostkę sera Comté (lub jak wyżej)
łyżka stołowa posiekanego szczypiorku
sól, pieprz

- to były moje składniki, ale należy pamiętać, że można tam wrzucić co tylko się chce. Tartą marchewkę, pietruszkę posiekaną, więcej sera, cebulę, itp.



Ziemniaczki obieramy i gotujemy normalnie w osolonej wodzie, po czym ostudzamy i kroimy w talarki ok 1 cm grubości. Paprykę obieramy ze skórki (jest naprawdę lepsza wtedy) i kroimy w paski. Siekamy szczypiorek i kroimy ser. Jajka roztrzepujemy ze śmietaną, solą i pieprzem. I w sumie najfajniejsze jest to, że robiłam to na papierze do pieczenia, przez co po upieczeniu Tortilla miała ładny wygląd i bardzo wygodnie się ją wyciągało, tak więc wykładamy wszystkie składniki równomiernie na papier, zalewamy jajkiem i pieczemy 15 minut w 180 stopniach. U nas jak zwykle z sałatą :)


Czasem wydaje mi się, że jak będę po raz kolejny kupować bilet do Polski z Sindbada, to chyba już mnie do autokaru nie wezmą. Bo za każdym razem jak jadę, smród serów z mojej walizki ciągnie się za autobusem :)

Nie uważam się za znawcę serów, ale przyznać muszę, że trochę ich już skosztowałam. Pośród tych wszystkich pysznych śmierdziuszków, jeden swych zapachem potrafi po prostu zabić. Nazywa się Maroilles. W środku jest żółty, z wierzchu ma pomarańczową obślizgłą pleśń, którą zawsze zdrapujemy nożem. Na zimno smakuje bardzo dobrze, ale za to na ciepło to raj dla podniebienia (przynajmniej mojego i Kini).
We Francji najpopularniejsza tarta z tym serem to po prostu zwykłe ciasto francuskie z Maroille'm posypanym pieprzem. Ja postanowiłam uroczyć rodzinkę taką tartą w wersji delikatnie urozmaiconej...

składniki:

1 opakowanie ciasta francuskiego (tak, nie mam skrupułów, po tym jak zauważyłam, że nawet francuzi kupują gotowe...)
6 dużych pieczarek
1 duża czerwona cebula
1 duża biała cebula
3 łyżki stołowe posiekanego koperku
pół duuuuuużej kostki sera Maroilles
pieprz (bez soli, ten ser jest bardzo słony)

Ciasto francuskie, wraz z papierem wyłożyłam do tartownicy i nakłułam je troszkę widelcem. Pieczarki pokroiłam w plasterki i podsmażyłam bez tłuszczu na patelni, żeby wyciągnąć z nich wodę. Cebulę posiekałam w pióra. Ser, tak jak wcześniej wspominałam, obdrapałam ze skórki i pokroiłam w dość grube plastry.
Wykładałam po kolei: pieczarki, cebulę. ser, koperek, pieprz.

Pół godziny w 180 stopniach, a efekt taki:


Bomba kaloryczna, no ale niech żyje Francja i jej boskie smaki!


PS. Teraz będę pisać do Was z Polski :)

Karolina

2 komentarze: